Pojawia się czasem w głowach partnerów pytanie, czy warto zajmować się tworzeniem ministron, czy może lepiej poświęcić się na jakiś jeden, dwa większe serwisy często aktualizowane itd.

Ministrona – szybszy zarobek, ale…

Z mojej obserwacji wynika, że w krótkim okresie czasu bardziej opłaca sie stworzyć jakąś ministronę, promującą jeden lub kilka towarów. Szybciej dzięki niej, otrzymamy jakieś wymierne zyski – porównując prace w nią włożona, z tworzeniem czegoś poważniejszego.

Trzeba jednak pamiętać, że nie każda ministrona to strona, która zarobi na ciebie cokolwiek. Jakiś czas temu, rozmawiałem z jakimś osobnikiem na gg, który twierdził, że za jakiś czas będzie na pierwszym miejscu wśród partnerów Złotych Myśli, a to tylko dlatego, ze zleci komuś stworzenie i pozycjonowanie ministron pod każdego ebooka. Założy ręce i zacznie zarabiać 🙂 Na daną chwilę, jeszcze ja jestem na pierwszym miejscu, widać coś mu jeszcze nie wyszło, ale czekam nadal z niecierpliwością życząc sukcesu 🙂

Z mojego doświadczenia wynika, że nie zawsze jest tak prosto. Żeby ministrona zarabiała, wypada sie nią odrobinę bardziej zainteresować. Sam mechaniczny proces ctrl+c ctrl+v nie da wiele 🙂 O czym już gdzieniegdzie wspominałem, np w artykule Wykorzystać szczególiki.

Ryzyko…

Kolejną sprawą związaną z ministronami, jest ryzyko. Jest ono zarówno związane z ich pozycjonowaniem, jak i z samym reklamowanym produktem.

Pozycjonując ministrony, możemy zwyczajnie przesadzić, przez co wyszukiwarki pożegnają sie z wyświetlaniem naszej strony. W przypadku zaś większych stron, nie trzeba przykładać, aż tak wielkiej wagi do pozycjonowania, można stosować też inne techniki promocji.

Jeśli zaś chodzi o produkt, zauważmy, że ministrona, jest przeznaczona przeważnie na pewien specyficzny towar – usługę. Musimy tu wziąć pod uwagę, że nie każdy produkt cieszy się zainteresowaniem, przez co ministrona, może być zwyczajnie – chybiona. Kolejną sprawą jest to, że dany produkt może, za jakiś czas być wyłączonym ze sprzedaży, przykładowo strona wspólnoty mieszkaniowe – nosi ze sobą dosyć duże ryzyko w tym względzie – wystarczy niewielka zmiana prawa, a ebook przestanie być sprzedawany.

W przypadku zaś bardziej rozbudowanych stron, nie interesujemy się tylko i wyłącznie jednym produktem. Mało tego, nie interesujemy się też jednym programem partnerskim. Do takiej strony, szukamy zwyczajnie produktów i usług, które w danej chwili i w dany czasie najlepiej się na niej sprzedają.

Konsumujemy naszą długotrwałą pracę.

Ministrona działa (znaczy sprzedaje) dosyć szybko od jej wytworzenia. W przypadku zaś pozostałych stron, trzeba czasem dłużej poczekać. Jednakże nagroda jaka nas czeka, może być znacznie większa, niż była z ministron. Ministrony są nastawione tylko na sprzedaż, większe zaś strony – tworzone z pasją, dają coś więcej, niż tylko bezpośrednie zarabianie.

Zarabiać bezpośrednio na większej stronie, też oczywiście można, lecz przeważnie nie jest to z początku wymierne w stosunku do włożonej w tworzenie strony pracy – trzeba czasem dłużej poczekać na zbudowanie odpowiedniej liczby użytkowników odwiedzających stronę… A potem przykładowo wystarczy jeden mailing, by zarobić tyle co na jednej ministronie.

Trzeba wiedzieć również, że dzięki rozbudowanym stronom tworzonym z pasją, budujemy swój wizerunek w internecie, nawiązujemy współpracę z ludźmi zajmującymi się daną tematyką itd. Strona taka ma swoją przyszłość, jeśli kiedykolwiek planujemy zająć się zarabianiem przez internet na poważnie.


Co zatem robić?

Tworzyć ministrony i jakiś większy wortalik – dlaczego? Patrząc perspektywicznie, bardziej opłaca się tworzyć jakąś poważniejszą stronę. Jednakże możliwość osiągania z niej zadowalających zysków, jest czasem zwyczajnie bardzo odległa czasowo.

Pół roku robisz stronę z pasją, a zysków niet… można się załamać 🙂 Tu na pomoc przychodzi od czasu do czasu stworzona ministrona, dzięki której możemy podreperować zarówno swój budżet, jak i motywacje do dalszej kontynuacji zarabiania w internecie.